Nowy numer Forum Narzędziowe OBERON

Ceny stali w Polsce w 2021 i 2022 roku



Robert Dyrda OBERON Stal

Tak, ciągle jest grudzień 2021 roku, ale w tytule mamy już rok następny. To dlatego, że wiele osób pyta o jakieś szacunki, prognozy, moje przewidywania, co może się jeszcze zmienić na rynku stali. Wydaje mi się, że tanio to już było. Ostatnio podczas pandemii w roku 2020. W tym roku nagle r ynek zaczął wariować.

Może na chwilę wróćmy do tej sytuacji. Pod koniec wiosny 2020 nagle oszalały ceny zwykłych stali. Spawalna S235 czy S355, trochę lepsza stal w gatunku C45, które to gatunki kosztowały w hutach powiedzmy, że 2,50 - 3,50 zł/kg nagle podskoczyły u źródła aż do 5,00 - 5,50 zł/kg. Zwiększyło się zapotrzebowanie, bo po spowolnionym zeszłym roku rynek wielu branż odreagowywał stagnację i zaczęły się wstrzymywane remonty, ruszyły inwestycje. Huty mając sprzedane swoje produkty na pół roku naprzód, śmiało podniosły cenę wykorzystując koniunkturę.

Robert Dyrda OBERON Stal

Fot. 1. Drobne detale to coraz popularniejszy towar
jaki oferują centra dystrybucyjne stali narzędziowych.
Brak pracowników fizycznych, wzrost ich stawek
płacowych, do tego rosnące koszty energii,
transportu czy ceny pił da w efekcie wzrost cen
detalicznych. Fot. Oberon)

Rodzi się pytanie, co zatem z importem z taniego od lat Dalekiego Wschodu. Przecież Chiny wyprodukują wszystko. Może i tak, ale towar musi trafić do Europy, powiedzmy do Rotterdamu czy Hamburga i stamtąd dojechać kontenerami do Polski. A kontenerów na rynku jest za mało. Pandemia spowodowała przestoje, wolniejsze rozładunki w firmach, odkładania na 48h rozładunku towaru, bo może na uchwytach czai się śmiertelny wirus? Dość powiedzieć, że ceny transportu podskoczyły z powodu braku wspomnianych kontenerów – płyną z Chin, ale za wolno do nich wracają. Oczywiście kontenery są produkowane w Chinach, więc cóż stoi na przeszkodzie produkować ich więcej? Niby nic, ale stal w Chinach automatycznie też zdrożała. Podobno zmarło tam na covid niecałe 90 tysięcy osób, ale realizacja zleceń na produkcję kontenerów jakimś sposobem się wydłużyła. Morskie porty po przestojach w 2020 roku nagle zaczęły przeładowywać dwa razy tyle statków. A co by nie mówić, w sposób naturalny przez kryzys w 2020 roku ubyło w nich wykwalifikowanych pracowników. Kombinacje, żeby nie wieźć towaru drogą morską, tylko koleją przez Białoruś były dobre do momentu zablokowania granicy przez nielegalnych emigrantów. Kolega, importujący z Chin wyroby przemysłu maszynowego, skarżył mi się, że wagony z kontenerami potrafią przez teren naszego sąsiada jechać ponad 2 tygodnie, prócz 2 tygodni przez Chiny i Rosję.

Skoro Azjaci podnieśli ceny, wzrosły koszty transportu, wydłużył się jego czas, to nawet wielkopolskie hurtownie stali przeprosiły się z hutami w Europie. I cóż z tego. Hutnicy posmakowawszy lepszych zarobków podczas letniego boomu, spróbowali iść za ciosem. Europejskie huty dostały nagle więcej zamówień. Ich klienci kupili latem drożej, to może i będą kupowali w jeszcze wyższych cenach, jeżeli uzasadni się kupującym podwyżki? Dwa, trzy lata temu były podwyżki z uwagi na wzrost cen grafitowych elektrod do hutniczych pieców (produkowanych w Chinach, a jakże), w tym roku przypomniano, że Europejczycy mają emitować jak najmniej dwutlenku węgla. Zobowiązania UE wobec samej siebie powodują niechęć do „brudnej” produkcji. Produkcja związana z dużymi zanieczyszczeniami miała być wykonywana na drugiej półkuli i pojawiać się na „czystych” półkach magazynowych, czy sklepowych po przewiezieniu nieszczęsnymi, ginącymi gdzieś w świecie kontenerami. Skoro jednak europejskie firmy płacą słono za prawo do emisji gazów cieplarnianych i handlują tymi prawami, to nic dziwnego, że w końcu wrzuciły je oficjalnie w koszty. Klient i tak kupi towar, czyli za fantazję urzędnika UE zapłaci przeciętny Europejczyk. Tak w Grecji, Polsce jak i w Luksemburgu i Norwegii. W kilogramie stali jest tego dwutlenku węgla za 20 – 22 eurocenty jak się można przekonać według faktur spływających ostatnio z hut niemieckich czy francuskich. Na tyle wyceniony jest „dodatek energetyczny” lub o tyle zdrożały ceny stali tej jesieni.

Robert Dyrda OBERON Stal

Tabela. 1. - Zmiany cen dodatków stopowych na bazie danych huty DEW w
okresie od 2003 pokazują zmienne koniunktury na rynku europejskim i dowodzą
niskiej inflacji w państwach strefy Euro.

Jak to wygląda na rynku stali narzędziowych? Kupując stal narzędziową możemy ją kupić w cenach „efektywnych” – wszystko zbite w jedną pozycję – kupujemy jakby opcje, po ile ta stal będzie za 12 czy 16 tygodni. Albo zamawiamy w cenie bazowej plus dodatki z dnia dostawy, które dziś nie są znane. Uprawiamy zatem poniekąd hazard. Kiedyś był jeden dodatek – stopowy, uwzględniający ceny metali jak nikiel, chrom, molibden na giełdach. Od naszego wejścia do UE w 2004 dodatek stopowy dla stali 1.2379 (NC11LV) oscylował od 0,47 do 2,65 ₠/kg, ze średnią 1,46 ₠/kg. Do faktur doszedł potem od roku 2009 rosnący dodatek złomowy. Bo Chiny wykupowały cały złom ze składów w Holandii, a obecnie chyba tylko Szwedzi jako właściciele złóż produkują stal z czystej rudy i dodatków. Reszta hut używa do produkcji stali złomu i uszlachetnia stal dosypując potrzebne dodatki stopowe. Zależy nam przecież na usuwaniu odpadów, a przetapianie złomu jest takim szlachetnym działaniem. W efekcie braków na rynku dodatek złomowy kosztujący kiedyś 2-3 centy do kilograma wyrobu i pomijany w kalkulacjach, w tym roku doszedł do wartości 42 centów/kg. Wszystkie te składowe elementy finalnej ceny stali powodują ból głowy i pytania typu „co będzie dalej ?”

Ekologiczna pogoń za zieloną produkcją wymusza na hutach unowocześnianie procesów inwestycjami kosztującymi setki milionów euro. Jest to modny temat, bo huty mają zamówienia np. od producentów samochodów na „neutralnie emisyjną”, „zieloną” stal, bo tylko taka nadaje się do tych dwa-trzy razy droższych od benzynowych aut elektrycznych. Klient kupi i zapłaci. Nota bene stal drożeje, bo drożeje m. in. molibden, a on drożeje, bo jest niezbędny do produkcji stopów aluminium. Większość stopów aluminium ma wagowo zawartość 1,5 – 2,5% molibdenu. Aluminium stosowane w Europie produkuje się wiadomo gdzie, jak łatwo się domyśleć. Tak,tak, w tym kraju, w którym są złoża molibdenu i który również produkuje kontenery.

Daliśmy się zapędzić w kozi róg i przyjdzie nam za to słono zapłacić. Stal możemy kupować jeszcze z Ukrainy, czy Rosji jak kto chce. Jednak w każdym kraju rosną apetyty na lepsze jutro żyjących w nim ludzi, chcą oni mieć większą konsumpcję. Pracownicy we wszystkich krajach chcą zarabiać więcej. Rządy podczas covidu drukowały pieniądze na wsparcie gospodarek. I tu dochodzimy do roku 2022. Ceny stali nie spadną, bo zaczęła się inflacja. Wydłużone terminy produkcyjne hut (trzy do sześciu miesięcy od zamówienia) spowodują, że nie będzie szybkich zmian cen. Nakręcanie się na ekologię i czystą produkcję zwiększa koszty, za które zapłaci klient końcowy, któremu niedogodność zwiększających się kosztów wszystkiego ma zapewnić wzrost pensji od stycznia 2022 itd. Raz zakręcona karuzela szybko nie wyhamuje, miejmy tylko nadzieję, że nie będzie to skok cenowy wymagający denominacji jakiej doświadczyliśmy w styczniu 1995 roku.

Nie obniży nam cen chińskich stali ciekawostka o jakiej przeczytałem w tym tygodniu w Internecie, czyli fakt, że „Chiny od 15 listopada do 15 marca ograniczają produkcję stali w północnych prowincjach, by powietrze na Olimpiadzie w Pekinie było czystsze. Przewidywany w związku z tym spadek produkcji stali rok do roku to 12%”. Śmiało można nazwać bzdurą tę historię o czyszczeniu powietrza dla olimpijczyków. Za to 12% spadek chińskiej produkcji stali jest jak najbardziej możliwy. Nie ma jak wysłać stali w świat, bo brakuje kontenerów, a najprawdziwsza prawda jest taka, że nie ma dość energii, by równocześnie grzać piece w hutach, w domach i mieć energię na zasilanie lawinowo rosnącej sprzedaży telewizorów, elektroniki użytkowej, hulajnóg i aut elektrycznych itp. gadżetów żrących bez opamiętania energię z gniazdek elektrycznych. Wiemy, że Chińczycy po wstrzymaniu eksportu węgla przez Australię muszą importować węgiel z Rosji, Mongolii i Indonezji. W efekcie w Kraju Środka są planowe wyłączenia prądu i przestoje produkcji jak w Europie podczas wielkich zim lat 90 zeszłego wieku.

Robert Dyrda OBERON Stal

Fot. 2. Dostępność blach czy odkuwek na rynku jest
gorsza, bo wydłużają się terminy produkcyjne i
wydłuża się czas transportu. Hurtownie bojąc się
załamania koniunktury czekają na niższe ceny i
opóźniają zamówieniami, w efekcie „świecą pustymi
półkami”. (Fot. Oberon)

Pamiętam z czasów przełomu wieku XX na XXI, że WCL w detalu sprzedawano po 5,50 zł/kg. Dla tych którzy szukali tańszych stali do pracy na gorąco był WNL po 3,50 zł/kg. Te ceny wydawały się nie do ruszenia przez kilka lat od wspomnianej już denominacji w 1995 roku. Obecne ceny stali wzrosły o ok. 200% w porównaniu z tymi z końca lat 90-tych, a zarobki ok. 500%. Przed Polską kolejne rewolucje czyli wdrażanie Polskiego Ładu od stycznia 2022. Rosną płace minimalne, rosną podatki, bo jak inaczej nazwać zagranie ze składką zdrowotną, której nie można wliczyć w koszty? Temat lęku przed Polskim Ładem i zmianami podatkowymi dominował podczas rozmów na jesiennych targach branżowych. Oczywiście doradcy podatkowi sugerują jak uniknąć czy zniwelować choć trochę skutki tych zmian. Zamieszanie spowodowane ustawą i inflacyjne wzrosty cen wpłyną zapewne na kursy walut. Rada Polityki Pieniężnej będzie podnosiła stopy procentowe, zdrożeją kredyty. Rynek może się i schłodzi, ale obecnie drogo zamawiane towary trzeba będzie sprzedać. Zatem nawet przeczuwając udane uspokojenie krajowego rynku przez działania naszej RPP, do wakacji 2022 roku nie możemy oczekiwać jakiś wyraźnych spadków cen. Pozostaje też mieć nadzieję, że mimo hamowania i studzenia rynku, złoty nie umocni się za bardzo i dalej będziemy atrakcyjnym wykonawcą zleceń dla bogatszych krajów z UE. Czarny scenariusz, w którym rok 2022 jest rokiem drogiej stali i innych metali, a polskich producentów męczy spadek zamówień i cierpią z braku zajęcia, staram się odpędzać od siebie. Myśl pozytywnie, myśl pozytywnie - powtarzam stale, do czego i Was zachęcam!

Robert Dyrda